Z tego tekstu dowiesz się, czym różni się podróżnik od turysty i dlaczego możesz być jednym bądź drugim bez wychodzenia z domu.
Wielu podróżujących korzysta ze sposobów na oglądanie miejscowej ludności bez wchodzenia z nią w kontakt. Daniel Boorstin, amerykański historyk kultury, uważał, że tubylcy oglądani przez turystów przez okna autokarów są utrzymywani w stanie kwarantanny, są wystawieni na pokaz często w specjalnie udostępnianych do tego celu wioskach.
„Tubylców utrzymuje się w stanie kwarantanny, podczas gdy turyści w klimatyzowanych warunkach patrzą na nich przez okna. Tubylcy są kulturowymi mirażami, jawiącymi się powszechnie w turystycznych oczach”[1].
Dziś jest dokładnie na odwrót, tubylcy cieszą się wreszcie upragnioną wolnością, a turyści dalej siedzą w klimatyzowanych (bądź nie) klatkach-mieszkaniach.
Jednym słowem w życiu turysty nie zmieniło się nic, choć przecież nigdzie nie wyjeżdża. Tak samo dawniej, jak i teraz, nie jest zainteresowany autentycznością, woli oferowaną mu iluzję. Czy należy się tym dziwić, skoro wiadomo, że większość ludzi współczesnych prawdziwym życiem nie żyje nawet na co dzień? Boorstin uważał, że Amerykanie nie umieją doświadczać rzeczywistości bezpośrednio, utracili dawną sztukę podróżowania[2]. Sądzę, że w dzisiejszym świecie problem stał się masowy i wkradł się również na nasze polskie podwórko.
Bo jak inaczej nazwać zachwyt nad „pseudo-wydarzeniami”, które nie dotyczą nas bezpośrednio, a dzieją się w jakiejś oddalonej i bezpiecznej, bo oddzielonej granicą telewizora przestrzeni? Jak nazwać tęsknotę za opowieściami o podróżach, za odległymi światami, które mają nas – tu popularne określenie – wyrwać z naszej rzeczywistości i przenieść na chwilę gdzie indziej? Jak nazwać trwanie w utartych schematach, przyzwyczajeniach często narzuconych odgórnie – przez system, rodzinę, wymagania określonej grupy społecznej, a dziś szczególnie silnie przez media? Tak właśnie prezentuje się turystyka w stanie kwarantanny, czyli pewien styl życia większości ludzi na ziemi.
Ma być miło, bezpiecznie, wygodnie z atrakcjami. I żeby było jasne, świadomy akt oddania się wypoczywaniu, marzeniom, wspomnieniom, kiedy jest na to przestrzeń i czas, jest bardzo w porządku. W tekście tym chodzi o inny problem.
„Podróżnik wybierając się w drogę, podejmował ryzyko, z utratą życia włącznie. Współczesny turysta szuka wygody, żyje w sztucznym świecie autostrad, klimatyzowanych hoteli, w turystycznej bańce, kapsule (bubble), która izoluje go od rzeczywistości odwiedzanego miejsca, od tubylców”[3].
Turysta jest bierny – oczekuje, że ciekawe rzeczy zostaną mu dostarczone, będą dla niego przygotowane. Turystyka to działalność powierzchowna, poszukująca doświadczeń iluzorycznych, wymyślonych. Masowi turyści zza szyb autokarów, zupełnie jak za pośrednictwem ekranów telewizorów, „odnajdują przyjemność w nieautentycznych, wymyślonych atrakcjach, pomijając zupełnie realny świat na zewnątrz”[4].
Badacz kina Edgar Morin zauważył podobieństwo między turystą a widzem w kinie:
„Pokrewieństwo między turystyką a filmem znajduje potwierdzenie w zbiorowych wycieczkach specjalnymi autokarami: siedząc w wygodnych fotelach, widzowie patrzą przez szyby z pleksiglasu, które mają ten sam charakter oddzielającej ich od świata błony, co ekran telewizyjny lub kinowy”[5].
Co robi turysta „w stanie kwarantanny”?
To samo co na wycieczce – ogląda fantomowe wioski przypominające makiety Potiomkina. Z powodzeniem może karmić się iluzją – oglądać cudze podróże, fantazjować na temat przyszłych wypraw (ileż pojawia się w ostatnich czasach postów w stylu „Gdzie pojedziesz, gdy skończy się kwarantanna?”), rozpamiętywać minione voyage („Dzielimy się zdjęciami z naszych podróży”). Każde takie działanie podszyte jest nostalgią, która z kolei jest formą ucieczki od rzeczywistości w przeszłość bądź przyszłość.
Inni z kolei, którzy wiedzą, że rzeczywistość po drugiej stronie szyby-telewizora to sen, w pogoni za autentycznością, naturalnością w inny sposób stają się oddzieleni od chwili obecnej. Często używają sformułowań: Kiedyś to żyło się bardziej zdrowo… Nasi pradziadkowie prawdziwie podróżowali… Życie kiedyś toczyło się wolniej… Rodzina miała większą wartość…. itd. Stwierdzenia te są niczym innym jak pozytywną afirmacją dotyczącą przeszłości, która niestety wprowadza w życie doczesne iluzję, próbuje je zaczarować, by było tak jak dawniej, czyli zdrowiej, wolniej, bardziej naturalnie, rodzinnie. Pojawiają się więc trendy „slow life”, „slow travel”, „slow festiwal, „eko, vege”, które są manifestacją, pewnym krzykiem człowieka nowoczesnego oddzielonego od ziemi, przyrody, rodziny, mikro-społeczności.

I teraz najważniejsze – celem nie jest ocenianie tego typu postaw w prostej opozycji złe-dobre, ale ich uświadomienie. Pogoń za dawnymi wzorcami, tak jak za wspomnieniami minionych podróży lub marzeniami o kolejnych, nie powinna alienować od życia obecnego, a tym bardziej od ludzi, którzy za tymi trendami tak silnie nie podążają, a ich sytuacja dziś tak bardzo sprowadza ich na ziemię, że marzenia i wspomnienia muszą odłożyć na później. W bardzo łatwy sposób, goniąc za tym, co wydaje się autentyczne, można zbudować mur między życiem obecnym i ludźmi, którzy to życie tworzą i za którymi w istocie człowiek współczesny tęskni.
Jakie jest rozwiązanie?
Rozwiązania należy szukać w zdrowym balansie i harmonii między poszukiwaniem dla siebie nowych ścieżek a realnym wejściem na nową drogę i wprowadzeniem na nią naszych bliskich. Ucieczka w inne czasy nie pozwala na zanurzenie w teraz. Konieczne jest przekroczenie granicy oddzielającej świat turysty od świata tubylcy. Potrzebna jest wyciągnięta ręka, która tu i teraz oferuje realną rozmowę, pomoc, porozumienie.
Mówiąc inaczej, choć jest nam na tej wycieczce między czasami przyjemnie, stan ten nie może się przedłużać, choć okoliczności często sprzyjają. Co więc może zrobić turysta w stanie kwarantanny? Stać się podróżnikiem. Nauczyć się podróżować głęboko, zauważać otaczających go ludzi i przedmioty, nauczyć się chodzić po własnym domu, podwórku, wsi, lesie, osiedlu, parku, mieście i wreszcie – własnym wnętrzu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś/zrobiłeś, zachęcam do zapisania się do newslettera, gdzie czekają dodatkowe materiały. Miło jest również w naszej grupie na FB Podróżowanie Głębokie 🙂 Serdeczności i miłego dnia! <3
[1] D. Boortin, The Image: A Guide to Pseudo-Events in America, Harper, New York, 1964.
[2] Tamże.
[3] K. Podemski, Socjologia podróży, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2005.
[4] Tamże.
[5] E. Morin, Duch czasu, Znak, Kraków 1972.
Brak komentarzy