Pan w kapeluszu przysnął na swoim posłaniu. Rudy kot siedział na jego brzuchu i mruczał. Obaj wyglądali na bardzo zrelaksowanych, jakby zastygli w bezruchu wiecznego trwania albo wiecznego czuwania.
Anglik przechadzał się samotnie po chatce. Na stole dostrzegł umieszczone w niewielkim wazoniku margaretki. Większość przedmiotów była z kolei przykryta warstwą kurzu, choć dostrzegł ją dopiero teraz. Wcześniej cały dom wydał mu się schludny i zadbany. Okna przysłaniały stare koronkowe firanki, zza których można było dostrzec wiejski krajobraz rozcięty przez wijącą się jak nitka drogę.